Dziewczynka czy chłopiec – w przypadku dzieci najważniejsze, żeby były zdrowe, bo na płeć i tak wpływu nie mamy. Jeśli chodzi zaś o psa na osiedlu – dylemat pozostaje.
Prawdę mówiąc, trudno dyskryminować którąkolwiek z płci. Wiele zależy od nas samych.
Przeciw suczce można podać argument, że miewa cieczkę i wówczas pod blok schodzą się wszelkie okoliczne psy, zarówno bezpańskie, jak i te, które mają domy, ale już niezbyt odpowiedzialnych właścicieli. Mogę potwierdzić, że skowyty pod oknami, walka psów o dominację, bywa że także agresja skierowana na psy, z którymi wychodzi się na spacer lub na nas samych, to wystarczające powody, żeby być przeciw, ale… najważniejsza jest świadomość. Podaję najlepszy i najzdrowszy sposób na uniknięcie kilku problemów jednocześnie: sterylizacja.

Nie jest prawdą, że suczka musi choć raz urodzić – to mit i stara szkoła. Na pewno przed zabiegiem musi przejść pierwszą ruję. Prawdą zaś jest, że po zabiegu sunia nie będzie miała adoratorów, a wartością dodaną jest nasz realny wpływ na niepogłębianie problemu produkcji szczeniąt, którym trudno później znaleźć odpowiedzialny dom, oraz, co bezcenne, także na zdrowie naszego psa. Sterylizacja to profilaktyka, której celem jest zapobieganie groźnym chorobom: nowotworom dróg rodnych czy guzom sutków.
Ktoś powie, że sterylizacja kosztuje. To prawda, ale na pewno mniej niż leczenie lub łagodzenie skutków wymienionych schorzeń, a co jest nieocenione – nie męczymy naszego czworonożnego członka rodziny. Przecież dając mu dom, bierzemy, a na pewno powinniśmy brać pod uwagę, że gdy z czasem będzie on chorował, to nie damy mu cierpieć, tylko będziemy leczyć, nie będziemy wyrzucać ani usypiać dla własnej wygody, tylko ratować. Tym czującym istotom należy się opieka i szacunek – tu płeć nie ma znaczenia.
Samiec też nie jest złym wyborem, musimy tylko brać pod uwagę jego silny zwierzęcy instynkt – jeśli nie zostanie wykastrowany, może zacząć podejmować próby ucieczek do „ukochanej”, a takich miłosnych uniesień może mieć wiele w roku. „Zakochany” pies, to męka w domu. Ledwo wraca ze spaceru, ledwo przekroczy próg domu, już gnałby z powrotem. Takie natarczywe zachowania samców są częstą przyczyną wypuszczania ich samych za drzwi budynku, dla świętego spokoju właściciela.

Spacery mogą być udręką, gdy pies skupia się jedynie na wąchaniu tropów i zapachów, za którymi chce pobiec. Trzeba go pilnować, a najlepiej nie puszczać luzem. Tu także wielu opiekunów poddaje się i stwierdza, że jak sobie „polata”, to sam wróci. Niestety nie zawsze. Pamiętajmy, że na ulicy są samochody, że zbiera się sfora, że pies może wrócić pogryziony lub okaleczony przez właściciela suczki w cieczce. Dodatkowo samce obsikują krzewy, co bywa kłopotliwe, jeśli nie pilnujemy, żeby miał odpowiedni teren do spacerów.
Czy w naszym domu zamieszka suczka, czy piesek, to zawsze kwestia indywidualnego wyboru. Nie dajmy się jednak przekonać, że przy jednej z płci jest łatwiej – to zależy jedynie od nas i naszej świadomości. Na pewno musimy decydować odpowiedzialnie i brać pod uwagę nie tylko płeć, ale i predyspozycje rasy oraz charakter i z sercem i rozumem wychowywać naszego pupila.

Nie obrażajmy się też, gdy ktoś zwróci nam uwagę, że pies jest bez smyczy. Nie jest istotne, że nie gryzie, bo nigdy nie wiemy, jaki bodziec może wywołać jego niestandardowe zachowanie. Bądźmy życzliwi dla siebie i naszych zwierząt, bo nasza wspólna osiedlowa przestrzeń powinna być przyjazna dla wszystkich, bez względu na gatunek i płeć.
Monika Glińska
Wolontariusz PTOnZ a przede wszystkim miłośnik zwierząt i zwolennik:
- zapobiegania dramatom a nie czekania na nieszczęścia,
- sterylizacji a nie bezdomności,
- zwolennik adopcji a nie kupna, a także poszukiwacz lepszego losu dla czworonogów.
Obecnie wolontariusz, działający z ramienia Pionkowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, wcześniej przez 6,5 roku jego prezes.
O czym myśli?
Że życie, to pasmo wydarzeń, na które nie zawsze mamy wpływ, ale możemy dokonywać wyboru co do metod własnego działania w konkretnych sytuacjach.
Że podejmując wyzwanie na pierwszym miejscu mamy stawiać dobro tego, któremu pomagamy.
Że nigdy nie wolno nam zapominać o empatii, o słabszych i zdanych na nas, o wrażliwości i o poprawnym pożyciu z innymi.
Pionkowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami zostało założone przez wolontariuszy – ludzi wrażliwych na los zwierząt, zarówno tych bezdomnych, jak i tych posiadających niewłaściwych opiekunów.
„Niesienie pomocy zwierzętom, to nasza pasja. Pomóżcie nam ją realizować”.
Jesteśmy organizacją non-profit, która skupia jedynie wolontariuszy, z których każdy pracuje, uczy się, jest na emeryturze czy rencie. Nie opłacamy nikogo z członków stowarzyszenia. Wszelkie pozyskane środki przekazujemy na ratowanie zwierząt.
Startujemy w projektach, na które zdobywamy środki od administracji lokalnej (nie są to wielkie kwoty, ale każda złotówka jest na wagę złota), otrzymujemy wpłaty od wspaniałych wrażliwych ludzi, także 1% jest bardzo ważnym czynnikiem wspomagającym nasze działania.
Organizowane są zbiórki żywności dla zwierząt, materiałów pomocnych w każdym dniu opieki nad nimi (miski, żwirek, kocyki, poszwy, szelki, smycze, itd.).
Współpracują z nami cudowni ludzie, zaangażowani całym sercem w pomoc zwierzętom.
Gorąco Wam dziękujemy, że jesteście.
Form pomocy jest wiele, począwszy od edukacji, poprzez wolontariat, zbiórki potrzebnych artykułów, a także pomoc w finansowaniu leczenia, ratowania życia, sterylizacji.
Pierwotnie tekst pojawił się na portalu administrator24.info
Czytaj dalej: Psy i suczki do adopcji