Za każdym razem kiedy patrzę na naszych podopiecznych, moje serce rozpiera radość, że mogę choć trochę pomóc, spróbować zmienić ich los na lepsze, dać z siebie coś dla innych. Nie żyję bez sensu, mam cel – nie żyję sama dla siebie. Czasem słyszałam, że może lepiej byłoby gdybym pomagała ludziom, a nie zwierzętom… Na szczęście jest tak, że jestem człowiekiem posiadającym wolną wolę i mam prawo oraz możliwość wyboru. Pomagam zwierzętom bo tego chcę, bo je kocham, bo są zdane na naszą łaskę i niełaskę, na naszą miłość lub nienawiść, bo czują, bo potrafią się cieszyć, bo bywa (zbyt często), że cierpią, bo ….. SĄ!!! Ludzie są ważni i jeśli mogę im pomóc, także to robię, ale ogromnym uczuciem darzę naszych Braci Mniejszych i skoro one nie potrafią mówić, chcę być ich głosem, jeśli jest to możliwe.
Moja praca…. zastanawiam się czy to dobre słowo, ale tak – to była i jest praca i to na kolejny etat. Przez lata były to systematyczne wizyty w przytulisku, to było także robienie zdjęć, zamieszczanie ich w sieci, opisywanie każdego psiaka, kontakty z urzędami, z kierownictwem i pracownikami MZUK, lekarzem weterynarii, masą ludzi poznanych w sieci (pewnie ich nawet nigdy nie spotkam), a z którymi przez przypadek na siebie trafiliśmy i pomagamy sobie prawie każdego dnia …. To wszystko było, ale i trwa nadal. Na szczęście pojawili się na mojej drodze mocno zaangażowani cudowni ludzie, którzy część tych obowiązków wzięli na siebie i mogę działać nieco inaczej, ale nie mniej intensywnie.
Tak, to wszystko jest pracą, ale taką która cieszy, taką która daje satysfakcję, wiarę w powodzenie tego czego się podejmuję (choć bywa, że zwątpienie się pojawia, wszak na swej drodze spotykam także ludzi o zamkniętych sercach i umysłach, a nie tylko same zwierzęta i ich miłośników).
Kocham to co robię, choć żałuję czasem, że nie mogę zrobić jeszcze więcej, że doba ma tylko 24h i na dodatek trzeba jeszcze spać i jeść.
Czasem nie chce się człowiekowi kompletnie NIC, ale jeśli posmakuje się radości jaką obdarzają te śliczne mordki, które w większości przypadków doświadczyły okrucieństwa, siły wracają, wraca też uśmiech i chęci do dalszej walki ….. bo to jest walka, czasem do pierwszej krwi.
Monika Glińska
Wolontariusz PTOnZ